Kiedy jest Ci źle…
Jakiś czas temu pomyślałam, że jestem gotowa napisać post, który zachęci Cię do wizualizowania na co dzień.
Miałam i właściwie nadal mam mnóstwo dowodów na to, że to działa. W końcu przestałam planować i kontrolować wszystko do najmniejszego szczegółu, tak jak robiłam to kiedyś. Przed trudnym spotkaniem wizualizowałam jego efekt i przestawałam o tym myśleć. Przed podróżą z dwoma przesiadkami i krótkim czasem między dwoma samolotami – siadałam w medytacji, a potem z najmniejszymi szczegółami wyobrażałam sobie, jak to będzie jak dolecę na miejsca na czas, z bagażem i w dobrym nastroju. Zapomniałam prawa jazdy w podróży zagranicznej i nie mogłam wynająć samochodu, więc wizualizowałam, że poznam kogoś kto będzie miał samochód i spędzę w towarzystwie tej osoby wspaniały czas.
Zawsze starałam się poczuć te emocje, które miały mi towarzyszyć po osiągnięciu pożądanego efektu. Odczuwanie emocji jest bowiem bardzo ważnym elementem dla skuteczności wizualizacji. Jeśli wizualizujesz, ale nie czujesz tej radości, szczęścia, czy innych pozytywnych emocji związanych z pożądanym rezultatem, to wizualizacja nie przyniesie oczekiwanych efektów. Tym bardziej to nie nastąpi, jeśli z jednej strony wizualizujesz to, czego pragniesz a z drugiej strony odczuwasz strach z tym związany. Przykładów moich skutecznych wizualizacji mam mnóstwo, ale nie o tym chcę pisać, więc tylko wspomnę, że w 99% odnosiły skutek.
Do czasu, aż przyszła do mnie zupełnie nowa sytuacja. Wizualizowałam i czułam, że to o co proszę, jest mi bardzo bliskie i jestem na to gotowa. Była to ważna kwestia dotycząca mojej przyszłości. Mimo mojej wizualizacji, w wyniku decyzji osób trzecich, potoczyło się odwrotnie niż chciałam. Może wizualizowałam, ale w głębi ducha czułam strach? A może to nie był właściwy czas na to, czego chciałam? W każdym razie stanęłam przed dylematem: czy powinnam zaufać, że to co się zdarzyło i wydaje się dla mnie niekorzystne, ma jakiś głębszy sens?
Pierwszą moją reakcją było jednak niedowierzanie, potem rozczarowanie, bunt i poczucie niesprawiedliwości. Wypłakałam wszystkie emocje. Tak długo, jak tego potrzebowałam. Dużo dała mi też rozmowa z bliską osobą, która mnie naprawdę słyszała i wsparła po prostu będąc ze mną w tej sytuacji. Potem posłuchałam pięknej mantry w wykonaniu Snatam Kaur i poszłam spać licząc, że rano będę wiedziała co zrobić.
Rano obudziłam się już z delikatnie kiełkującą odpowiedzią, ale jeszcze umysł ze mną dyskutował: może to jest ćwiczenie dla Twojego EGO…, a może to lekcja akceptacji autorytetów…, może nie jesteś na to jeszcze gotowa, ale o tym nie wiesz…,itd.
Zrobiłam więc medytację. Na koniec położyłam prawą rękę na sercu, zrobiłam trzy głębokie oddechy do serca, przywołałam uczucie wdzięczności, a następnie zadałam pytanie „co mam robić?”. Odpowiedź przyszła szybko, a mnie ogarnął wewnętrzny spokój i ufność, że tak będzie dobrze.
Ta sytuacja uzmysłowiła mi jak wiele mamy narzędzi, które mogą nam pomóc w trudnych chwilach. Czasem jest to bliska osoba, która nas wysłucha. Innym razem to jest wizualizacja, medytacja czy oczyszczająca lub wspierająca mantra. Czasami też wystaczy, że pozwolisz sobie, aby ograniające Cię emocje po prostu wyszły na wierzch.
Pamietaj o tym następnym razem, kiedy będzie Ci źle. Pamiętaj też, że wszystko mija. Jeśli więc nie jutro, to za kilka dni będzie inaczej. 🙂